Tęsknoty ciąg dalszy ...
Wspominałam Wam kiedyś o mojej babci Karolinie, ukochanej babci i jedynej,
bo drugiej niestety nie poznałam nigdy.
Pisałam TUTAJ o jej domku z bala na wsi, ale ta wieś to taka wyjątkowa... liczyła tylko 6 domów i jeden kościółek a dokoła lasy, dużo lasów.
Dotarłam wczoraj do tego domu, co łatwe nie było, jest mocno zarośnięty, trwa i krzaki wyższe ode mnie. Pierwsze podejście się nie udało... miałam się poddać, ale spróbowałam z drugiej strony.
Chciałam dotrzeć do przodu domu, do tych pomarańczowo brązowych drzwi, pamiętam do dzisiaj jak się otwierały, jakie odgłosy wydawały.
Przedarłam się przez zarośnięty, podmokły rów, padłam ofiarą pierwszych pokrzyw, ale co tam... przedzieram się dalej. Kurcze tu powinno by widoczne okno z pokoju- myślę.
Nie ma, nie widać, babcia pod tym oknem miała ogródek, krzewy i tak to strasznie zarosło, że nie było szans, bym przedostała się do tego okna. Byłam przygotowana na to, że zrobię zdjęcia środka, miałam nawet ze sobą lampę zewnętrzną. Odważna jestem, więc ot zwykłe krzaczory, by mnie nie przeraziły, takie zwykłe przebrnęłam jakoś... wyobraźcie sobie jak to wyglądało, jedną ręką odchylam kolczaty badyl, drugą kolejny, a przede mną kolejny taki... macham ja wtedy nogą najwyżej jak umiem by go zdeptać, nie wspomnę o pokrzywach, to był najmniejszy problem... pomimo, że miałam tylko spodenki, szłam twardo, czułam, że piecze, czułam, że drapie... no ale te drzwi! Muszę tam dotrzeć!
Dotarłam... zmęczona jak bym maraton przebiegła.
Do samych drzwi nie dałam rady dotrzeć, zbyt mocno piekły mnie nogi, no i siły na powrót też potrzebne.
Stoję nieruchomo i patrzę, chciałabym ich dotknąć, na ścianie widzę resztki po sznurkach na pranie... ile razy ja je tam wieszałam. Ciekawa byłam czy stoi tam jeszcze ławeczka, na której lubiłam siedzieć gdy padał deszcz... tym razem nie dotarłam do celu, ale kiedyś dotrę.
Wspomnienia wróciły, kocham to miejsce i ciągle mam żal do tej mojej "ciotki" że sprzedała obcym, że nie pozwoliła, by został w rodzinie i tak stoi kilkanaście lat i zarasta... Wakacje, tam u babci to był najpiękniejszy czas. Biegałam boso, wspinałam się na najwyższe drzewa...
i tu Wam opowiem co raz nabroiłam ;)
Wszyscy wyruszyli do sąsiedniej wsi ( ok 4km. ) do ogrodu ( babcia miała tam duży, piękny ogród ) ja nie chciałam iść... zostałam więc sama. Miałam może 8/9 lat i zachciało mi się czereśni, na tej niskiej już nic nie było, bo oskubaliśmy z kuzynostwem, postanowiłam więc wspiąć się na najwyższą. Jedyną osobą, która potrafiła wspinać się na to drzewo, była moja ciocia, ale nie było jej.
Zaczęłam się wspinać, wyżej i co raz wyżej...
dotarłam na sam wierzchołek! Objadłam się strasznie! Zaczęłam rozmyślać nad zejściem, wysoko bardzo i jak by było mało, rozwiało się strasznie... siedziałam ja na tym czubku i huśtałam się.
Pomyślałam, że nigdy nie zejdę, że to tak wysoko bardzo.
Minęło ok.2 godzin, wróciła rodzinka i szukają mnie... krzyczę z tej czereśnie, żeby mnie znaleźli ( w życiu, by nie wpadli, że tam mogę być! ) Znaleźli... przerażeni, co robić?
Najbliższa straż pożarna ok 25km dalej... no to zaczęła wspinać się do mnie ciocia, a potem powolutku zeszłyśmy razem ;) Od dziecka mnie nosiło... ;)
Wracając do babcinego domku, ok.100 m. od domku jest kościółek ( ten z ostatniego zdjęcia ) to o nim Wam niedawno wspominałam, to właśnie msze tam były wyjątkowe, to kościół do którego uwielbiałam chodzić.
Wracamy na ziemię!
Dzwoni dzisiaj moja mama:
- Co tam u Was?
-... a nic ciekawego... próbowałam dostać się do babciowego domku
- ooo ale tam zarosło strasznie, i studnia zarośnięta, uważać trzeba bardzo, no i te żmije! Tam jest dużo żmij!
- taaaak? O_o
no to się nie chwaliłam gdzie dotarłam ;)
Pomimo, że nogi mnie piekły od poparzeń pokrzyw, zadrapań nie żałuję! Warto było dla tych kilku zdjęć, chociaż nie tak sobie to wyobrażałam...
środek nadal mnie kusi tak więc...
CDN
O Matko! Pięknie tam! Trzymam kciuki za dotarcie do drzwi!
ReplyDeleteU nas taki stary domek rozebrali... :( Za długo niezamieszkały i już zagrożeniem był. Ale miejsce ciągle dla mnie ma jakiś taki czar :)
ReplyDeletemy chcieliśmy wyremontować, zatrzymać... żeby był po prostu, ale nie udało się, trafił w obce ręce i niszczeje
DeletePieknie tam!Uwielbiam takie klimaty.Ech czesto sie rozmysla o tym co bylo.... :)
ReplyDeleteMatko jedyna, jak ja bym chciała taki domek??? A może uda się go odzyskać, może CI ludzie zechcą go odsprzedać ???
ReplyDeleteAleee piękny, jak można tak zapuścić taki dom. Po co kupować, a potem tak go zostawić na wyniszczenie! Żmije? Następnym razem radzę założyć kalosze po pas :p
ReplyDeletePrzepiękny!
ReplyDeleteAle klimat.... Super!
ReplyDeleteTeż jakiś czas temu odkryłam dawny domek mojej babci. Ale nie był on aż tak cudny jak ten... :D
ReplyDeleteWspomnienia z dzieciństwa, rzecz piękna, pod warunkiem, że było szczęśliwe. Ja też mam takie piękne wspomnienia i kiedy przyjeżdżam do mojej babci zawsze do mnie wracają :-) Zdjęcia piękne i magiczne. Czekam na CD... ;-)
ReplyDeleteSzkoda,ze nie nalezy do Was.....Moja Babcia miala domek ala lepianka,poźniej go zburzyli,ale i tak po nocach o nim śnię....Honorata
ReplyDeleteNa wsi, gdzie teraz mieszkam też jest stary domek, domek po babci mojego męża! Teraz strasznie zarośnięty, ale zimą był bardzo odsłonięty. Zrobię mu kiedyś zdjęcia. Dziękuję za podpowiedź ;) Warto takie miejsca uwieczniać!
ReplyDeletePieknie 😍 az mi sie tak strasznie zatesknilo za Polska 😭
ReplyDeletedomek cudowny, zycze wygrania miliona i odkupienie domku :)
ReplyDeleteCudne i magiczne miejsce ! A Ty to prawdziwie szalona kobieta jesteś ! Przez takie krzaczory się przedzierać!
ReplyDelete