Home
Uncategories
Mój trzeci syn...
Dziecko to cud. Przeczytałam POST u KlocekIKredka i popłakałam się.
Bo nie wiecie o tym...
ale była sobie dziewczyna, miała 19 lat i bardzo marzyła o dziecku. Zaszła w ciążę ( tak, tak pomimo tak młodego wieku zaplanowała to ) Ciąża! Radość ale też lęk przed nieznanym.
Wszystko było super, tylko mdłości dokuczały przez 5 miesięcy! Termin porodu na 29 grudnia. Czułam, że będzie chłopczyk :) Dwa dni po terminie odeszły mi wody. Radość!!! Zobaczę tego czudaka co tak mnie podkopywał po nocach :) Za oknem sztuczne ognie, ludzie się bawią a ja dreptam po szpitalnym korytarzu i czekam na mojego chłopczyka. Urodził się szybko i wrzeszczał strasznie! :) Malutki był bardzo - niecałe 3 kg. Parę włosków i wielkie oczy :-) Śliczny. Trzymałam go i napatrzeć się nie mogłam na ten mój CUD.
Kolejny dzień a ON co raz piękniejszy a moja miłość co raz większa.
Dzień trzeci... pędzę do tego mojego CUDA, co tam, że boli.... już chcę go widzieć, trzymać i tulić.
Myślę nad imieniem... Daniel pasuje do niego :) Będzie Daniel. Trzymam GO a ON tymi wielkimi oczami patrzy na mnie, nie chce jeść tylko patrzy i patrzy. Ja patrzę na niego i pytam: może wielkooki coś zjesz? :-)
Grzeczny był to posłuchał matki i skubnął troszkę mleczka.
Dzień trzeci. Biegnę jak na skrzydłach do mego wielkookiego! Woła mnie pani doktor
- daliśmy małego do inkubatora bo ma lekko sinawe stópki i trzeba go ocieplić
SZOK! Biegnę do niego a ON leży tam i patrzy na mnie a ja stoję i się trzęsę i pytam chaotycznie
- kiedy będę mogła go przytulić?
- może później, teraz proszę iść odpocząć.
Biegnę po kilku godzinach by w końcu przytulić mój SKARB.
Inkubator pusty więc jest OK zaraz będziemy się tulić.
Szukam mego dzieciątka wśród innych ale nie ma go!
Pędzę do pani doktor i prawie płacząc pytam : gdzie moje dziecko?
- stan zdrowia się pogorszył, dziecko ma kłopoty z oddychaniem. Podłączyliśmy ... ( nic już nie słyszałam )
Pobiegłam do NIEGO leżał w takim wielkim inkubatorze, podpięty do rurek, kabelków... i zobaczył mnie, zaczął patrzeć na mnie tymi wielkimi oczami i wyrywać się. Odczepił wszystkie kable. Wyproszono mnie. Płakałam... NIE! Ja wyłam! Dali mnie coś na uspokojenie. Powiedziano, że jak przeżyje noc będzie dobrze.
Leżałam, trzymałam krzyżyk ściśnięty w ręce, całą noc... każdy krok na korytarzu wywoływał we mnie tak ogromny strach. Modliłam się i wyłam. Zaczęło świtać, pobiegłam tam, do niego, do mego słońca.
Wychodzi pani doktor i zimnym głosem mówi
- dziecko nie żyje. Ile ma Pani lat? Urodzi pani kolejne...
Umarłam, uciekłam ze szpitala.
Od tamtego dnia nic już nigdy nie będzie takie jak powinno być
Mam 3 synów i każdego dnia boli mnie, że jednego z nich nie ma przy mnie.
Nie będę opisywała co było potem... powiem tylko tyle, że była pustka
Żałuję, że nie mam ani jednego zdjęcia...
Nie chcę współczucia, jedyne czego chcę to byście kochali swoje dzieci najmocniej jak się da! bo dzieci to CUD.
-----------------------------
Pytacie... dlaczego?
Sekcja wykazała, że miał wadę serca. Powinni go przewieźć do kliniki ale nie zrobili tego... zaniedbanie, ale ja się poddałam, nie miałam sił walczyć z nimi. Nie zwróciło by mi to dziecka.
Ściskam mocno <3
ReplyDeleteO matko:( Teraz to i Ja płaczę:( Straszne :(:( Nie ma nic gorszego dla matki jak stracić Swoje dziecko :(
ReplyDeleteporyczałam się i cała się trzęsę....takie rzeczy nie powinny się dziać ;((((
ReplyDeleteJa też ściskam Cię Matko bardzo mocno...
ReplyDeleteBoże !
ReplyDeleteViolu , Tulę , ....
ReplyDeleteTulę..
ReplyDeleteViolu, tak strasznie mi przykro, nie wiem co napisać bo czas takich ran nie leczy. Spokoju w sercu kobieto .. Ściskam
ReplyDeleteznany mi ból straty...........
ReplyDeleteNie wyobrażam sobie, co musiałaś czuć...
ReplyDeleteCzłowiek czasem nie jest w stanie pojąc takich rzeczy , takich wydarzeń i emocji takiej ilości bólu.
Dzielna i wspaniała z Ciebie Mamuśka!
Jejkuu jak to jest w ogole mozliwe ;((
ReplyDeleteDlaczego ? :(
Urodzil sie zdrowy i tak nie wiadomo skad nagle sie pogoraszylo ? :((
Nie potrafie sobie nawet wyobrazic co czulas albo co ja bym zrobila na Twoim miejscu :((
Teraz ja tez bede plakala przez pol nocy :(
Okazało się, że miał wadę serca. To skomplikowana sprawa... powinni byli go przewieźć do kliniki ale nie zrobili tego... Sylwester, Nowy Rok - zły czas to chyba był
Delete;(( Daniel.... mój też Daniel ... 2 kilo z groszem przy urodzeniu i strach co dalej... wieczny strach do dziś, choć niby wszytko ok, nie da się tego strachu porównać z niczym, a Twojej straty nie da się przetrawić w żaden sposób, ale kiedyś jeszcze go spotkasz :* Przytulam
ReplyDeletePrzykro mi Violu :(
ReplyDeletenie wiem co powiedzieć :(
ReplyDeletechcę Cię mocno przytulić!!!!!!
morze łez wylewam teraz.
jak bardzo mi smutno, jak bardzo bym chciała żeby to się nie wydarzyło.
do tej tragedii dołozyli lekarze głupim, chamskim tekstem.
:*
Ściskamy mocno!:( Hostoria Twoja powinna otwierać oczy każdej Matce! Dziekuje - bede doceniać mojego Skarba każdego dnia jeszcze bardziej! :**
ReplyDeleteboże Viola...
ReplyDeleteznam ten ból ale z innej perspektywy...ja swoich dzieciątek nie widziałam nawet ,miały zaledwie kilka cm :( wg.mnie są lekarze z powołania ale są też i rzeźnicy lekarze :(
ReplyDeleteKocham! Kocham bardzo... Dla niego ... I dla Ciebie i każdego innego dziecka i rodzica jego...i nie powiem, ze rozumiem, ze wyobrażam sobie i współczuje ... Bo wyobrazic mogę sobie tylko, ze dla Ciebie to " gowno prawda" jedynie.... Ale kocham za każdy oddech którego wysłuchuje .... I nie wiem komu ale bardzo zaś ten CUD dziękuje ...
ReplyDeleteJa straciłam synka w 15 tyg ciąży - w szpitalu powiedziano, że zasiliłam statystyki. Przeżyłam to strasznie, ale mogę sobie tylko wyobrazić co musiałaś czuć Ty :(
ReplyDeleteLudzie mówią, zapomnisz, z czasem przestaje boleć, ale jak można zapomnieć o własnym dziecku? Nie zapomina się, nie boli mniej, po prostu uczymy się z tym żyć.
Przepraszam za pytanie, ale jaka to byla wada?
ReplyDeleteBardzo smutna historia.;/Moja Córeczka urodziła się 6 tygodni przed terminem-w 1 dniu 35 tygodnia.O 4.00 rano zaczęły mi odchodzić wody.Nie dość, że ciąża bardzo wysokiego ryzyka, 7 razy w szpitali, krwawienia, plamienia, odklejanie trofoblastu, krótka szyjka, rozwarcie, bóle brzucha nieznanego pochodzenia. Całą ciążę leżałam. Mogłam wstawać tylko do wc i się umyć. To jeszcze i to.Urodziłam o 08.35 rano przez cesarskie cięcie--widziałam Ją chwilę,pocałowałam w główkę.Zabrali.Nie mogłam do Niej iść,nie byłam w stanie po operacji.Tak strasznie bałam się o Nią ! O 24.00 w nocy przyszedł lekarz, że stan dziecka się pogorszył, zaczęła sinieć i przyjeżdża po Nie karetka z innego miasta. Położna ochrzciła z wody.Moje Dziecko pojechało, a ja zostałam. Nawet Go nie widziałam. Codziennie dzwoniliśmy tam po kilka razy. Wypisałam się w 4 dobie na własne żądanie. Codziennie do Niej jeździliśmy przez 3 tygodnie. Ona taka malutka-47 cm, 1940 g--leżała tam sama. Zaintubowana, z mnóstwem rurek.Teraz ma skończone 5 miesięcy, jest po godzinie 3 w nocy i właśnie usypia. Może kiedyś opiszę moją historię dokładniej--nie na kolanach z laptopem. Strach, bezsilność mnie zabijały w pierwszych dniach Jej życia, ale musiałam być silna dla Niej. Mojej Córeczce się udało. Przeżyła i jest zdrowa. Tego co przeżyliśmy nie da się opisać słowami. Biorąc prysznic, patrzyłam na ranę po cięciu i płakałam, że nie ma Jej z nami i musi tam być, choć wiedziałam, że ratują Jej życie. Jestem wdzięczna neonatologowi u mnie w szpitalu, że w porę zareagował. Inaczej by Jej z nami nie było. Nie miałaby szans. Mam 33 lata, to jest moje pierwsze dziecko, bardzo długo na Nią czekałam, bo aż 12 lat. Gdyby coś Jej się stało, umarłabym wtedy razem z Nią !!!
ReplyDeleteDzięki twojemu zaufaniu dane mi już było dawno temu poznać tą historię, bezduszność lekarzy jest nie do opisania, po przeczytaniu u klocka i kredki wpisu o cudzie mnie również naszły refleksje, ale o tym innym razem, mocno przytulam.
ReplyDeletePrzykro mi... Przykro mi, że nie dane Ci było przytulić ostatni raz swojego synka :( Że nie mogłaś mu pokazać jak go kochasz... Ale on to i tak na pewno czuł, już od pierwszych chwil, gdy trzymałaś go na rękach.
ReplyDeleteWiem, jak to jest stracić dziecko, ale mnie było o wiele łatwiej, bo nawet nie doszło do porodu. Serduszko nie biło i po prostu je ze mnie wyjęli. Nawet nie poznałam swojego pierwszego dziecka, a to było 6 lat temu i miałam wtedy 21 lat... Nie będę się rozpisywać, bo to nie czas i miejsce.
Naprawdę mi przykro :( Kiedyś się na pewno spotkacie i opowiesz mu wszystko...
Dziękuję Ci za ten post. Idę utulić moją córeczkę, bo ona jest teraz moim Cudem...
I nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem jaki lekarz, w ogóle jaki człowiek może tak powiedzieć do matki, która właśnie przed chwilą straciła dziecko... :(
ReplyDeleteNa szczęście teraz są lepsze czasy i warunki w szpitalach. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca.. Takich lekarzy nie powinno być.
ReplyDeleteMocno tulę Violu...
ReplyDeleteBardzo mocno przytulam
ReplyDelete:(
ReplyDeleteKochana aż mam ciarki... Nie wiedziałam... Współczuję... Dobrze, że to napisałaś, wyrzuciłaś z siebie i pokazałaś, że musimy bardzo mocno doceniać i bardzo mocno kochać nasze dzieci.
ReplyDelete;(
ReplyDeleteTo straszne :( Bardzo mi przykro :( Nie wiem nawet co napisać :( Dzieci to największy skarb i masz rację musimy nauczyć się doceniać to co mamy i dawać swoim dzieciom ogrom miłości. Kilka miesięcy temu przechodziłam piekło, moja młodsza córka urodziła się miesiąc przed terminem i tuż po porodzie było wszystko ok, waga imponująca, gdy przywieźli mnie na salę poporodową po 2h chciałam ją mieć już przy sobie. Niestety nikt mnie nie poinformował, że moje dziecko zostało umieszczone w inkubatorze, miało zapalenie płuc i nie oddychało samodzielnie :( Byłam tak wściekła, że nikt nie powiedział mi że coś jest nie tak. Pierwszego dnia nie mogłam jej nawet dotknąć...Drugiego mogłam jedynie przez chwilę ją głaskać. Była taka biedna i bezbronna, a ja nie mogłam nic zrobić. I te jej oczy, gdy na mnie patrzyła nie byłam w stanie tam wysiedzieć, chciałam ją tulić, chciałam ją mieć przy sobie. Przez prawie tydzień mogłam oglądać dziecko przez szybkę, często wpadała w hipotermię, szybko traciła ciepło, dlatego nie mogła być przy mnie. Gdy już twierdzili, że jest poprawa, z dnia na dzień przestała jeść, karmili ją sondami przez nosek i gardło, po każdym karmieniu wymiotowała, co chwila krztusiła się mlekiem. Lekarze rozkładali ręce, zamiast od razu przewieźć dziecko na oddział dla wcześniaków. Zażądaliśmy przeniesienia dziecka na inny szpital, sami bez wahania stwierdzili że to najlepsze wyjście, tłumacząc że tutaj jedynie mogą poeeksperymentować na naszej córce. Słysząc te słowa, wiedziałam że w tym szpitalu dłużej mojego dziecka "leczyć" nie będą. Po długim pobycie w drugim szpitalu, karmieniach sondami w celu poszerzenia żołądka, nauce prawidłowego odruchu ssania, rehabilitacji napięcia mięśniowego wróciliśmy do domu. Po kilku dniach znów trafiliśmy na oddział z infekcją w gardle i spędziliśmy kolejne 2 tygodnie :( Na szczęście trafiliśmy w dobre ręce i udało się całkowicie wyleczyć Lenkę. Nigdy w życiu tak się nie bałam, wylałam morze łez, gdy oglądałam ją przez szybkę. Tak strasznie ją kocham, dziękuję Bogu każdego dnia, że dał jej tyle siły żeby to przetrwała.
ReplyDeleteTrzymaj się Kochana :* Napewno będzie dane Wam się kiedyś spotkać tam na górze :*
Sorki popłakałam się odrazu mi się przypomniało jak mojego synka urodziłam a on był taki siny i nie płakał i tak szybko go zabrali i cały dzień go nie widziałam a co gorsza nikt mi nie chciał powiedzieć czy zdrowy i w ogóle pytałam pielęgniarek a one nic że nie wiedza każda jedna w końcu jedna powiedziała że przyjdzie Pani doktor to mi wszystko powie (pierwsza mysl jest żle) przyszła Pani doktor stanęła i patrzy na mnie a ja mysle se no mów kobieto no to zaczeła
ReplyDelete-Przykro mi ale.... (i taka długa pauza która dla mnie trwała wieki i co pomyślałam że nie żyje serio)
a ona po tej pauzie kończy
-ale Pani syna ma rozszczep podniebienia.
A ja do niej tak
- I co tylko tyle!!!
Ja myslałam ze moje dziecko nie żyje czy co a ona mi tylko że wade mysle se pfff ważne że zyje reszta to pikus damy rade
i w końcu mi przynieśli mojego ślicznego łobuziaka :D i juz nic więcej mnie nie obchodziło
U mnie było podobnie, w drugiej dobie po porodzie przyszedł lekarz i mówi, że bardzo mu przykro, nie ma pojęcia jak do tego doszło i nie wie jak mogli wcześniej tego nie zauważyć........
DeleteJa od razu się roztrzęsłąm i nie mogłam wydusić słowa i wtedy ten lekarz mówi, że mój synek ma dodatkowy paluszek u rączki i ja się pytam i coś jeszcze a on do mnie, że tylko to i wtedy sie rozryczałąm i mówię mu, że myślałąm, ze coś mu się stało a doktor mowi, że zaraz po porodzie przy badaniu powinni to zauważyć a nie zwrócili uwagi i to ich błąd a ja tez nie zauważyłam bo malutki miał cały czas zaciśnięte piąstki, zresztą nie przyszło mi nawet do głowy, żeby sprawdzić ile ma paluszków. Później mieliśmy troszkę zdrowotnych problemów ale wszystko jest już OK teraz nasze małe szczęście - Nikodem ma 13 miesięcy iczeka na operację tegoż paluszka:) alekocham go każdego dnia coraz mocniej o ile to możliwe bo jest całym moim światem:*
Aparatko tulę i podziwiam Cię Kobieto, MATKO... :-*
Aparatko kochana... siedzę i ryczę... Nie rozumiem, że można komuś dać największy skarb i zabrać potem... wierzę w przeznaczenie i że wszystko ma swój sens, ale tego nie rozumiem...
ReplyDeletePrzytulam Was z całych sił!...
Płakałam cicho wczoraj u Kredki, dzis u ciebie....
ReplyDeleteNic nie powiem, przytulam ...
Bardzo mi przykro. Tulę wirtualnie. Nie wyobrażam sobie stracić dziecka już narodzonego. Ja miałam ciążę pozamaciczną i najprawdopodobniej bliźniaki. Ale u mnie to była inna kwestia. Ta ciąża musiała zginąć... Tak przynajmniej sobie wmawiam.
ReplyDeleteThis comment has been removed by the author.
ReplyDeleteTak mi przykro...
ReplyDelete:( popłakałam się i nie wiem co więcej mogę napisać:(:(
ReplyDeleteTeż miałam ze sobą pewne przeżycia ( na szczęście dla mnie nie aż tak bolesne jak Twoje) i o wiele mocniej doceniam i kocham swoje dzieci niż mogłabym sobię tę miłość kiedykolwiek wyobrazić ( zanim pojawiły sie dzieci i o miłosci do dziecka myślałam) !!!
Bardzo bardzo współczuję kochana..nie wyobrażam sobie jak może boleć taka strata..Ale dobrze że masz dwóch wspaniałych synów! Ściskam cię cieplutko!
ReplyDeleteCzułam, że "coś" nas łączy.
ReplyDeleteMój pierwszy syn nie zdążył na mnie spojrzeć, nie zdążyli go uratować. To był 34 tydzień ciąży, niemal końcóweczka:( Minęło ponad 3 lata a ból wciąż ten sam..
Mam na ziemi moje 2 letnie słoneczko, które ze wszystkich sił kocham za wszystko i pomimo wszystko.
Tulę!
moc-cynamonu.blogspot.com
Wierzę, że Twój aniołek i ianiołki innych mam czuwają nas swoimi rodzicami i rodzeństwem. Ściskam mocno ! Jak to musi boleć :(
ReplyDelete..brak mi słów.Jak piszesz - nie potrzebujesz współczucia, bo tak na prawdę trudno być w Twoich przeżyciach. Ale jak piszesz na pewno dzięki powyższym słowom wiele z nas doceni ten CUD dziecka. Za te słowa za podzielenie się tak wielkim bólem Violu dziękuję, bo dzięki tym słowom wszystko staje się pestką. Dzialna, mocna kobietko trzymaj się więć mocno a Twój aniołek i Ty na pewno zobaczycie się on tam na Ciebie czeka i patrzy na dół jakie to cuda nam tutaj chodzącym na ziemi pokazujesz. A Twój blog jest tego przykładem. Sciskam mocno jeśli tylko mogę i chcesz pozdrawiając serdecznie:)
ReplyDeletePrzykro mi... naprawdę. Po prostu.
ReplyDeleteViolu Kochana...doceniam posiadanie mojego CUDU, dzięki Tobie docenię go jeszcze mocniej i już za chwilę, kiedy otworzy oczy po drzemce mocno Ją do siebie przytulę i wyszepczę jak mocno Ją kocham...
ReplyDeletekochana :*
ReplyDeleteViola......
ReplyDeleteo jejjjj.... :( nie mam słów :( Tak mi przykro! Ja sobie tego nie wyobrażam... chcę zajść w 3 ciążę, ale boję się bardziej niż przy poprzednich 2 :( Mam dwie zdrowe, śliczne córeczki, marzę o synku. :(
ReplyDeletej a..Matka Albertyna,..i też 29. grudnia ;/ ściskamy :/ dlatego robie tak dużo zdjęć....bo nigdy nie iwem,,czy to nei jest ten ostatni dzień
ReplyDeleteKochajmy nasze dzieci
ReplyDeleteViola .... przytulam mocno i dobre myśli ślę ... tyle mogę ... :*
ReplyDeleteo moj Boziu ściskam mocno i wspołczuje :(
ReplyDeleteViolu , Tulę , ....
ReplyDeleteModlę się za Wielkookiego...
ReplyDeleteViolu kochana.... tylko przełykam łzy i nie wiem co powinnam powiedzieć....
ReplyDeletemasz cały plecak bólu i dośwadczeń....
tulę
Aparat to w takim razie twoje czwarte dziecko...
ReplyDeleteteoretycznie tak... ale chyba zbyt by bolało dlatego wolę tak jak jest
Deleteno i nie zniosłabym pytań: jak to czwarte?
Rozumię :*
DeleteKochana...popłakałam się... To straszne jak przez zaniedbanie lekarzy można szybko stracić swój Cud. Ja bardzo cieszę się że Kubusia udało się lekarzom uratować bo nie wyobrażam sobie już życia bez niego...
ReplyDeleteTule mocno z całego serca :*
Przykro mi..
ReplyDeleteAz lezka w oczkach..
Wiem co czujesz. Ja niestety nie moglam swoich dzieci nawet zobaczyc. Poronilam 2 razy. Za drugim razem byly to bliznieta. I choc mam jednego szkraba w pelni zdrowego nadal rozmyslam o tamtych aniolkach.
Wiolu kochana ja wiem co czujesz, prawie straciłam Maksia przez zaniedbanie lekarza prowadzącego ciąze.... ciągle krwawienia,skurcze,jakos utrzymali,cyklonamina,duphaston nospa,i masa lekow innych przez całą ciąze,na szczęscie po 9miesiącach skomplikowanej ciązy,wielu pobytach w szpitalu urodził się zdrowy 4kilowy Maksio, w tamtym roku zaszłam w ciąze.... poroniłam, winilam się za zbyt intensywne cwiczenia, katowałam się próbując schudnąc nie wiedząc,ze nosze pod sercem cud...bo te biodra tak rosły,cwiczyłam i cwiczyłam a one rosły, dziecko rosło-a ja je zabiłam! W tym roku udało się zajsc w planowaną ciąze..w 7tyg poroniłam-okazało się,ze moj organizm traktuje dzieciątko jak ciało obce i chce sie go pozbyc,niestety na leki było juz za pozno.....
ReplyDeletełącze się z Tobą w bólu. :-(
Aparatko... dopiero dotarłam... czytałam wsio od początku, nadrabiałam... i nadrobiłam, do tego tematu... znam ból straty... wiem, jak życie się zmienia, że już nic nigdy nie jest takie jakie być powinno... ale wiem też jedno... mieć w Niebie powiernika, w osobie Anioła, to CUD :) Bo tak jak piszesz każde dziecko jest CUDEM :) to urodzone dla Nas i to urodzone dla Nieba... Już wiem z kim łobuzuje moja Amelka :) dla Danielka kolorowe światełko do samego Nieba :) :*
ReplyDeletePopłakałam się ;( Moja kochana trójka rośnie jak na drożdżach, ale każdy dzień przynosi obawę, że coś im się stanie, że ich zabraknie. Nie chcę nawet o tym myśleć. Współczuję Ci bardzo - taka tragedia nie powinna spotykać żadnego rodzica ;(
ReplyDeletePrzeszłaś piekło ;( co za ludzie w tym szpitalu!! Ściskam
ReplyDeleteO MÓJ BOŻE !
ReplyDelete