Boski Diabełek :-)
Wczoraj pisałam o tym czy będzie śnieg, czy go nie będzie...
No i przy okazji naszło aparatkę na wspominki ;)
Lata temu, ferie zimowe u babci na wsi ( takiej prawdziwej wsi, na odludziu wśród dzikich lasów )
Zima najpiękniejsza! Powyżej -15 stopni, to było cieplutko ;), przy -10 ganialiśmy bez czapek.
Ja z bratem i kuzynkami od rana do wieczora w tym śniegu, na tym mrozie. Do domu przychodziliśmy tylko po to by coś zjeść, czy przebrać się. Mokre rzeczy wieszaliśmy koło pieca, by szybko schły na kolejne przebranie.
I tak każdego dnia przez 2 tygodnie! I co? nawet katarku nie było!
A teraz? Szkoda gadać...
A owszem starałam się hartować moich chłopaków. Nie przegrzewałam, czapki przy 0 stopniach nakładałam. Jak jeden, czy drugi wpadł w śnieg nie przejmowałam się tym, nie panikowałam. Pamiętam jak kilka lat temu wrzuciłam zdjęcie Józia bez czapki, a padał śnieg ;) Oburzenie, że ho ho.
Tylko nikt nie zapytał... a ile było stopni? ;)
No i co wyszło z mojego hartowania? NIC - wielkie NIC.
Poszli do zerówki i choróbsko za choróbskiem.
Powymyślali tych syropków przesłodzonych, antybiotyków cała masa. I tak się ciągnie to w nieskończoność. Wielu rodziców mówi : a moje dzieci nie chorują, ja hartuję.
No też tak mówiłam, bo np. Tomek i Józio do 6 roku życia brali tylko raz antybiotyk.
Gotuje się we mnie jak dziecko na ubierane przy + 10 jak na srogą zimę... ale kurcze po części rozumiem, jak taki dzieć zachoruje kilka razy pod rząd to matka ma dosyć, dmucha na zimne. Czy dobrze? Raczej nie... czasami lepiej by dziecko troszkę zmarzło niż zostało przegrzane. Jak ma być chore, to będzie.
Wina tkwi w powietrzu, w tej chemii co to nas zewsząd otacza. Odporność niska.
Jak sprawdzić czy dziecku zimno? Nie po dłoniach, bo one to chłodne i na wiosnę bywają, przy +20.
Kark! Jeśli jest ciepły to dziecku ciepło. Jeśli wilgotny znaczy, że za gorąco, zimny - zmarzło. Metoda mojej babci i mamy. Trzymam się jej.
No dobra czas na zdjęcia :-)
Józia w diabełka ubrały BoginiePrzyMaszynie
Ubranka, które uszyły w tej kolekcji powaliły mnie na kolana!
Ten zestaw nie jest jedynym, który pokaże Józio :-)
Jakościowo - najwyższy poziom!
Cieplutkie, miłe i piękne!
Boginie dajecie czadu!
Diabełek rulez!
Ona nawet jako Diabełek jest cudowny :D
ReplyDelete;))
DeleteSpojrzałam na FB na czapę i myślałam że czapa cudna, ale gdy zobaczyłam te spodnie:) mniam-wymiatają. I fotki jak zwykle też. A co do hartowania to wszystko niestety chemia, kiedyś nie mieliśmy śniegowców nieprzemakalnych kurtek narciarskich, kombinezonów zamiast tego mokre buty i spodnie które przybiegało się zmieniać nie jak były mokre ale jak już nie można było z zimna wytrzymać;) W zimie jadło się kiszoną kapustę, kiszone ogórki, miód, sok z mlecza, malin, bzu, ciepłe kakao i wystarczało. Teraz niestety hartowanie na zimnie nic nie da. Bo dzieciaki mają gównianą odporność. A co do dzieciństwa na wsi, w zaspach śnieżnych....tęsknie i żałuję że dzieci teraz tego nie zaznają w większości. Mam nadzieję że mój Kuba jak trochę podrośnie będzie miał namiastkę tego ponieważ mój Tato-emerytowany górnik na emeryturze przeniósł się na wieś i kupił konie. Nic tylko robić kulig i jeździć po wałach nad Odrą bo niestety po wsi wśród samochodów się już nie da
DeleteOstatnie zdjęccie no wow aż mnie zatkało. Józio jest cuuuudowny <3
ReplyDeleteA wszystko te czarne oczy...:)
DeleteNo spodnie genialne! :)
ReplyDeleteCzapa extra!
A model idealny! Jemu we wszystkim pasuje :)
Ale diabelski komplet :-D rozpala serducho :-D a co do hartowania to jesteśmy tego samego zdania, szkoda tylko ze chemia ze wszystkich stron otacza...
ReplyDeletepiękne zdjęcia :)
ReplyDeletePrzecudowne, przecudowne fotki, mamo Aparatko!.. Boskie ciocie są super dumne :D Że mogły uszyć coś tak fajnego dla kogoś tak boskiego jak Józ!!! Dziękujemy za wszystkie miłe słowa <3
ReplyDeleteTe w komentarzach też - miód na serce!..
tyle sie napisał tyle i se skasowałam :P no to jeszcze raz
ReplyDeletePasuje Józkowi ten diabełek ;) a co do chorowania to ja nie wiem czy to spowodowane chemią wszelaką co nas otacza czy nadwrażliwością mam, ja też jak widze dzieci poubierane czasami to ręce opadają, powiem tak ja nie chorowałam przypadek książkowy 2 razy do roku katar kaszel, moje dziewczyny 11 i 12 lat też nie chorują mają jakiś tam katar kaszel, antybiotyk brały ostatnio w przedszkolu a u lekarza jesteśmy tylko na szczepieniu, ale same sie ubierają jak im ciepło to sie rozbiorą ja też nie nalegam że jak było teraz ciepło po 15 stopni w listopadzie to mają chodzić poubierane jak na jesień i pozapinane w czapki i rękawiczki, ale co niektórzy myślą kryteriami że to przecież jesień i trzeba sie ciepło ubierać żebyś nie przemarz paranoja jak :( dziewczyny jak były małe to nie było tyle super hiper sklepów gdzie kupa zarazków a w ogóle to chodziłam z nimi na spacery a nie na spacer po sklepie
Józio jak zwykle super , cudne zdjęcia i oczywiście ubrania. A co do hartowania to ja szczegulnie jakoś córeczki nie hartuję ale nie jestem z tych co przegrzewają dziecko.
ReplyDeleteJóz jak zwykle cudny !!! Zdjęcia .. mniam :)
ReplyDeleteA ten brak odporności to z dobrobytu i z całej wszechogarniającej chemii i cukru .... niestety :(
Pewnie po części i z genetyki ... ale co poradzić ... unikać tego co szkodzi i jak najbardziej hartować i w każdą pogodę po dworze biegać :)
Piszę tak bo ze mnie taki internista amator, co to we wszystkich specjalistycznych przychodniach spędził z dziećmi godzin masę, a teraz ratuje się medycyną naturalną i biorezonansem ;))
Pozdrawiam serdecznie :)
A ja co patrzę, to sie zastanawiam, Józek tak od razu mial, że migawka i obiektyw to mu w to mi graj? czy nie miał..ale też nie miał wyjścia?:)
ReplyDeleteOn mało co uwagę zwraca na aparat :D On robi swoje a ja ganiam za nim :D
DeleteZdjęcia w ruchu to opanowałam do perfekcji :D
O rety, rety, ale ekstra czapa! I te spodenki, i Józ, jak zawsze radosny - cud, miód i orzeszki :)
ReplyDeleteBosko jak zawsze:)
ReplyDeleteJej boski! Chce taki komplet w mniejszym rozmiarze już tam zaglądam :-)
ReplyDeletefotki piękne Józ szatańsko mi się podoba :-)
ReplyDeleteco do zim to tęsknie za takimi z mojego dzieciństwa gdzie zima trwała dwa-trzy miesiące obsypana śniegiem, nie za mało i nie za dużo :) -5 constans na dworze i caaaałe dnie z sankami na górce :-) do domu wracałam ciemną nocą z masą śniegu za kołnierzem :-) ach... zatęskniłam...
w zeszłym roku był albo snieg bez mrozu albo jak zmroziło to było tylko lodowisko na chodniku a niegu... wiatr zwiał z lodu... ech...
moje dzieciaki tez swoje odchorowały a teraz dopada je tylko czasem jelitówka, ale na nią nie ma ochrony, uodparniałam je dwa lata na basen i tam marzły więc chyba tam się uodporniły,
Mnie tak przy małej nauczono żeby sprawdzać jej kark, nie wiedziałam wcześniej o tym. Oj tak ja też pamiętam jak się przychodziło do domu mokrym, zmarzniętym i zdrowa jak ryba byłam, a teraz tylko choroby za chorobami, moja na szczęście tak nie choruje, ale już się obawiam co będzie jak pójdzie do przedszkola. Ale te spodnie świetne, w ogóle cały świetnie wygląda ;)
ReplyDelete